Co trzy głowy to nie jedna?

Szycie małych art quiltów jest wymagające - trzeba bardzo starannie wycinać aplikacje, uważać na każde przeszycie pod maszyną. Każdy ruch może przyczynić się do sukcesu lub pchnąć pracę w stronę niespełnionych oczekiwań - zazwyczaj własnych.
Pod stopką maszyny niewiele widać - niby prześwitująca ale szczerze mówiąc mam wrażenie, że haftując "z wolnej ręki"* i tak szyję po omacku. (*Dla początkujących - to taka technika szycia, w której wyłącza się ząbki w maszynie i przesuwa tkaninę rękami we wszystkie strony).
Każda nowa warstwa nici usztywnia aplikację aż dochodzimy do momentu, gdy igła przebijając się przez tkaninę wali jak młot w kowadło. Jest to sygnał do odwrotu.

Trzeba zdecydować - albo godziny się z uzyskanym rezultatem albo robimy od nowa.

I ja również ostatnio stanęłam przed takim dylematem. I to nie raz a trzy razy.

Szyłam portret na podstawie archiwalnego zdjęcia. Postawny plecionkarz z Urzecza puszczał do mnie oko - bardzo mi się spodobała jego fizjonomia. Nieoczywiste rysy twarzy, szelmowskie spojrzenie. Wydawało mi się, że nie będzie to dla mnie większy kłopot - uszyłam już tak dużo patchworkowych portretów, że wydawało mi się to sprawą rutynową. Tym bardziej, że na portrecie jest szereg trudniejszych elementów do wymalowania nićmi.

Życie lubi jednak sprawiać niespodzianki i najtrudniejsza w całym tym portrecie okazała się głowa. Uszyłam jej aż trzy wersje. Chyba jeszcze nigdy nie miałam takiego kłopotu z oddaniem podobieństwa. A szyłam już bardzo duże i ekstra miniaturkowe wersje. W tym projekcie twarz ma szerokość 6 cm - i uważam ją za małą.

Widząc efekt końcowy, czy to w przypadku patchworku artystycznego, czy też każdej innej twórczej techniki, nie widzimy procesu, który towarzyszył autorowi. A to czasami bardzo żmudny proces. Nawet znani i uznani artyści jak na przykład Aleksander Gierymski, czasami tworzyli wiele wersji swojego dzieła, zanim uznali, że doszli do oczekiwanego rezultatu. Czy wiesz, że powstały dwa obrazy przedstawiające Żydówkę w owocami - jedna ma w koszyku cytryny, druga pomarańcze? A namalowanie tego portretu poprzedzone było wieloma szkicami i studiami olejnymi? Obala to mit, że prace artystyczne przychodzą twórcą łatwo, bo są pomazańcami bożymi a praca sprawia im jedynie przyjemność. 

Tak więc jeśli się zmagasz z uszyciem swojego patchworku to wiedz, że nie jesteś sama. Często rozmawiam z koleżankami szyjącymi art quilty i one wszystkie opowiadają mi o pocie i łzach, które wylały tworząc swoje piękne, często nagradzane na konkursach prace. Jednak satysfakcja z uszycia czegoś wyjątkowego wynagradza te wszystkie wysiłki. A czasami udaje się uszyć coś pięknego z łatwością i bez tego całego ambarasu.

Czego życzę Ci z całego serca.

Previous
Previous

Ile kosztuje wysłanie pracy na zagraniczną wystawę?

Next
Next

Dbaj o swoją maszynę do szycia jak o swój samochód