“ŻNIWIARKA”
2025Wymiary: 80x60cm
Technika: aplikacja z surowym brzegiem, haftowanie i pikowanie z wolnej ręki, akrylowe i alkoholowe farby do tkanin, bawełna; praca na podstawie zdjęcia archiwalnego Karola Beyera, Muzeum Etnograficzne w Krakowie
Złote łany migoczące pod wpływem nawet delikatnego powiewu wiatru. Patrząc na ten portret, niemal wyczuwam zapach dojrzałego zboża. Czuję ciepło promieni na skórze i zapach kurzu, jaki towarzyszy żniwom. Słyszę, jak szeleszczą ocierające się o siebie kłosy.
Żniwa mogą wydawać się ostatecznym etapem życia nasion. Zasiane, wyciągnęły swoje głowy ku słońcu, nabrały koloru, dojrzały. Teraz zostają ścięte. Mogą zostać ponownie wysiane i powtórzyć ten cykl życia, ale sensem ich uprawy jest dalsze ich wykorzystanie. Roztarcie na mąkę i stworzenie innego życia. Ziarna staną się mąką lub paszą, słoma przeistoczy się w ule, kosze i ozdoby świąteczne. Złoto w ziarenkach. Jego ilość decyduje, czy danego roku będzie święto, czy zgryzota.
Takie złoto łatwo stracić, żyjąc na Urzeczu. Nawet jeśli ziemia była łaskawa, dając dobre plony, nie wiadomo było, czy rzeka nie zabierze wszystkiego podczas najbliższego wezbrania.
Była jednak w tych powodziach pewna przewrotność natury — to one nanosiły żyzne mady na te tereny i stanowiły o ich urodzajności. Dawały potencjał, ale czasami zabierały jego rezultaty. Myślę, że tylko odporni psychicznie ludzie byli w stanie żyć w tej niepewności, w tych zawirowaniach niosących potencjalną nagrodę i potencjalną stratę. Podnosić się po zalaniach i pracować dalej.

